Ta książka zabierze Cię na spacer po Bronksie lat 40-tych i 50-tych. Chodź! Będzie ciekawie.
Dawno nie czytałam tak fantastycznej książki! Powieść Vivian Gornick jest genialna. Napisana w 1986 roku w stylu „dziennikarstwa osobistego” wspaniale oddaje nowojorski klimat minionych lat.
W skrócie, zgodnie z informacjami podanymi przez wydawcę, można napisać, że jest to autobiograficzna książka o relacji córki z matką. Relacja ta jest skomplikowana, matka bohaterki to osoba specyficzna, ale też czas i miejsce, na które przypadła młodość Vivian, są trudne. To, co decyduje o wyjątkowości powieści, to nie opisywane wydarzenia, a wnikliwa inteligencja i trafność spostrzeżeń autorki, która już jako młoda dziewczyna miała wspaniały zmysł obserwacji.
Postaram się przybliżyć Wam tą książkę za pośrednictwem cytatów, bo opowiedzieć jej się po prostu nie da!
Vivian o mamie pisze tak:
„Złościła się na „pustkę babskiego życia” […]. Rano bierna, po południu zbuntowana, co dzień odnajdywała i gubiła siebie.”
Najbardziej wciągały mnie fragmenty opowiadające o życiu w kamienicy w Bronksie.
„Bronx był mozaiką etnicznych księstewek najechanych przez obcy element: po cztery, po pięć kwartetów, gdzie dominowali a to Włosi, a to Irlandczycy, a to Żydzi, ale każdy rewir żydowski miał swoją mniejszość irlandzką, a włoski żydowską.”
Kobiety, żony, mężowie, dzieci i ich zwykłe życie. Niby zwyczajne wydarzenia, a trudno oderwać się od czytania. Kamienica jest niemym świadkiem wielkich emocji. Sympatie, antypatie, wzajemne podpatrywanie i plotki.
Sporo jest tutaj spostrzeżeń dotyczących ról kobiet, jakości ich życia, możliwości jakie miały. To czasy kiedy młodym dziewczynom mówiono: „Jeśli nie znajdziesz sobie męża, jesteś głupia. Jeśli go znajdziesz i stracisz, jesteś do niczego.”
Ważną postacią w życiu matki i córki tego okresu była zjawiskowo piękna sąsiadka Nettie.
„Nettie chciała uwodzić, mama chciała cierpieć, ja chciałam czytać.”
Zmiana w relacji tej trójki następuje po urodzeniu przez Nettie syna. Osamotniona, młoda kobieta kompletnie sobie nie radzi.
„Nettie, jak szybko wyszło na jaw, nie miała talentów macierzyńskich. Wiele kobiet ich nie ma. Naśladują z pamięci gesty i zwyczaje kobiet, które stawiano im za wzór, licząc, że jakoś to będzie.”
„Macierzyństwo doprowadziło ją na skraj obłędu, wywróciło do góry nogami jej urocze domowe zwyczaje, pogrążyło ją w chaosie, […].”
Po śmierci ojca Vivian i wraz z jej dojrzewaniem sytuacja między matką i córką komplikuje się.
„Linie sporu zostały nakreślone i żadna z nas nie sprawiła drugiej zawodu. Obie skwapliwie podejmowałyśmy rzuconą rękawicę. Nasze burze wstrząsały domem: farba odpadała ze ścian, pękało linoleum, drżały szyby w oknach.”
A tak Vivian podsumowuje swoje młode lata z matką:
„Po wybuchu w Hiroszimie znaleziono zwłoki ludzi, którzy w chwili śmierci mieli na sobie wzorzyste kimona. Bomba stopiła tkaniny, ale desenie z kimon zostały na skórze ofiar. Po latach doszłam do wniosku, że głęboki bezwład tamtych wspólnych dni był wzorem, który odbił się na moim ciele, zamiast zniknąć razem z tkaniną doświadczenia.”
Pięknie napisana, dowcipna, szczera, bardzo prawdziwa! Gorąco polecam.