„Miniaturzystka” opowiada o XVII wiecznym Amsterdamie, zagadkowej miniaturzystce i tajemnicach, które wychodząc na jaw burzą spokój miasta!
Amsterdam, druga połowa XVII wieku. Jest chłodny poranek. Petronella Oortmann puka do drzwi jednego z domów. Nikt jej nie otwiera. W ciszy i chłodzie nasłuchuje odgłosów dochodzących z wewnątrz…
Dwa lata temu zmarł jej ojciec i sytuacja materialna rodziny zmieniła się diametralnie. Dlatego teraz stoi sama w obcym mieście i czeka na powitanie przez męża – Johannesa Brandta, którego widziała zaledwie kilka razy, bo tuż po ceremonii ślubnej musiał wyjechać w interesach.
Jego jednak nie ma. Petronella popycha lekko drzwi. Z ciemnego korytarza wyłania się kobieta. To Marin, siostra Johannesa. Pojawia się także służba, Cornelia i Otto. Petronella jest zaskoczona oschłością Marin i bezpośrednim zachowaniem służby. W Assendelft, z którego pochodzi, byłoby to nie do pomyślenia. W tym mieście jednak nic nie będzie takie jak sobie wyobrażała…
„Miniaturzystka” bardzo przypomina „Kobietę ze szkła” Caroline Lea. W obu występuje motyw młodej dziewczyny, którą sytuacja życiowa zmusza do zamążpójścia za zupełnie obcego mężczyznę. W obu powieściach poruszony jest także temat homoseksualizmu.
Czytając „Miniaturzystkę” miałam także skojarzenia z „Dziewczyną z perłą” Tracy Chevalier. Ta powieść została napisana już dawno, bo w 1999 roku, ale może pamiętacie film z Colin’em Firth’em i Scarlett Johansson z 2003 roku.
Powieść Burton jest ciekawa, intrygująca i dobrze oddaje siedemnastowieczny brak wolności, głupotę i sztuczność pseudo moralnych zasad narzuconych przez kościół.